Polaco – pejoratywne określenie Katalończyka w języku hiszpańskim. Geneza przezwiska jest nieznana; wszystkie z licznych teorii usiłujących wyjaśnić jego pochodzenie mają charakter spekulatywny i bazują na fakcie, że to samo słowo oznacza Polaka. Funkcjonuje niemal wyłącznie w języku kolokwialnym, np. jako obelga skandowana Kategoria: Druga wojna światowa Data publikacji: Choć Polacy odegrali niebagatelną rolę w czasie Bitwy o Anglię, to wyspiarska historia o nich zapomniała. Nawet w Polsce słynny Dywizjon 303 kojarzymy głównie dzięki lekturze w szkole średniej... Kilka lat temu jedna z brytyjskich partii politycznych umieściła na swoich ulotkach sławny Supermarine Spitfire, ważną i wzbudzającą wielkie uczucia ikonę historii Wielkiej Brytanii, niezrównanego obrońcę jej niepodległości oraz idealny symbol niezłomności narodu. Wizerunek ten miał reprezentować rdzennie brytyjskie tradycje i wartości, odwołując się do narodowej dumy Brytyjczyków, lecz przede wszystkim obrazować nieprzejednaną politykę wspomnianej partii (której nazwy nie wymienię wyłącznie dlatego, że jej członkowie mają całkowite prawo do odmiennych poglądów i opinii) w odniesieniu do imigrantów z niektórych krajów, w tym Polski. Ktoś jednak nie przyłożył się do zadania. Spitfire – brytyjski czy polski? Samolotem o numerze RF-D, przedstawionym na błyszczącym papierze, latał zazwyczaj major Jan Zumbach, dowódca polskiego Dywizjonu 303. Na gładkim, zgrabnym nosie maszyny wyraźnie widoczny był charakterystyczny i niemożliwy do pomylenia biało-czerwony znak Polskich Sił Powietrznych. Oczywiście można by powiedzieć: ci cudzoziemcy korzystali z naszych wspaniałych samolotów, których uprzejmie zgodziliśmy się im użyczyć, aby mogli walczyć nie tylko za naszą wolność, lecz również o wyzwolenie własnej ojczyzny. Wygląda więc na to, że nie ma problemu: to nasi dłużnicy. Ale czy naprawdę? Po zakończeniu drugiej wojny światowej polski rząd na uchodźstwie, który zaczynał być dla gabinetu brytyjskiego premiera Clementa Attlee nie tyle niewygodny, co wręcz kłopotliwy, otrzymał rachunek opiewający na przeszło 107 milionów funtów. Suma ta miała stanowić pokrycie wszelkich wydatków związanych z działalnością Polskich Sił Powietrznych w Wielkiej Brytanii. Krótko mówiąc, Polacy powinni zapłacić za każdą bombę zrzuconą na niemieckie cele, każdy pocisk wystrzelony we wspólnego wroga; każdy przywdziany mundur i każdy przyszyty na tymże mundurze guzik, każdą spożytą kromkę chleba i każdy opatrunek dla rannych. Czy zatem ten Spitfire był bardziej brytyjski czy polski? Co zadziwiające, kiedy w 1993 roku w Capel-le-Ferne w pobliżu Folkestone odsłonięto pomnik bitwy o Anglię, zabrakło na nim emblematów polskich dywizjonów 302 i 303, uwzględnionych w oryginalnym projekcie. Jednak, jak na ironię, w wyniku późniejszej naprawy owego błędu odznaki te zyskały na monumencie honorowe centralne i w pełni zasłużone miejsce. Nie sposób ich przeoczyć. Po długich rozważaniach postanowiłem przybliżyć czytelnikom podobne, cokolwiek kontrowersyjne przypadki, nie po to, by wkładać kij w mrowisko, lecz aby pokazać, jak wiele trzeba wciąż jeszcze zrobić dla uniknięcia w przyszłości takich krzywd wyrządzonych rozmyślnie lub z ignorancji. Gwoli sprawiedliwości, wina leży na równi po obu stronach. Zobacz również:Winston Churchill kontra Piotr Malarz. Zbrodnia, która odebrała Anglii niewinnośćZatopić Bismarcka i wygrać! „Druga wojna światowa na morzu: historia globalna”Najbardziej spektakularna katastrofa lotnicza w dziejach. Upadek Hindenburga Pomyłki i kontrowersje W 2005 roku Polska Organizacja Turystyczna w Londynie promowała swoją kampanię zatytułowaną „Londoners, we are with you again!” (Londyńczycy, ponownie jesteśmy z wami!) plakatem przedstawiającym pilota stojącego obok samolotu Hawker Hurricane, na którym domalowano znak PSP w postaci biało-czerwonej szachownicy. I znów ktoś nie odrobił pracy domowej. Niefortunnie przeoczono istotną informację o pilocie, który zamiast Polakiem okazał się kapitanem Johnem Kentem, kanadyjskim asem myśliwskim służącym w RAF-ie, a później w polskim dywizjonie. Kolejny przykład? W popularnej polskiej piosence To my – Dywizjon 303, napisanej po wojnie, znajdują się słowa „na skrzydłach naszych błyszczą polskie znaki” ( To my – Dywizjon 303. Marsz lotników Dywizjonu 303, słowa Czesław Kałkusiński, muzyka Henryk Fajt. Piosenkę napisano w 1944 r. – źródło: Cyfrowa Biblioteka Polskiej Piosenki; przyp. tłum.). Całkowicie zignorowano fakt, że Polskie Siły Powietrzne wykorzystywały samoloty brytyjskie z kokardami RAF-u na obu płatach. W rzeczywistości nie dysponujemy w tej chwili dowodami na obecność polskich znaków na maszynach Dywizjonu 303 w okresie bitwy o Anglię. publiczna Po zakończeniu drugiej wojny światowej polski rząd na uchodźstwie, otrzymał od gabinetu brytyjskiego premiera Clementa Attlee rachunek opiewający na przeszło 107 milionów funtów Wiele należy jeszcze na tym polu poprawić, tak w Polsce, jak i w Wielkiej Brytanii. Niestety pół wieku istnienia żelaznej kurtyny, która przedzieliła Europę, budując wizerunek ubogich wschodnioeuropejskich sąsiadów, skutecznie spełniło swoje zadanie. Wobec braku dokładniejszych informacji przeciętny Brytyjczyk niewiele wie o Polakach wykonujących loty bojowe z Wielkiej Brytanii, pływających u boku Royal Navy na własnych okrętach albo walczących wraz z Armią Brytyjską w Afryce, we Włoszech czy w Europie Zachodniej. Wciąż wydaje się dziwne, że podczas wojny pod brytyjskim dowództwem służyło aż 17 tysięcy mężczyzn i kobiet z Polskich Sił Powietrznych, dla których Zjednoczone Królestwo było tymczasowym i jedynym domem. Z drugiej strony większość Kowalskich i Nowaków żyjących ponad półtora tysiąca kilometrów stąd, w Polsce, najczęściej nie ma pojęcia o skali polskiego zaangażowania w alianckie siły na Zachodzie. Jest to efekt komunistycznej cenzury. Polskie zasługi w Anglii Polacy, jeśli znają wybrane podstawowe informacje na temat Dywizjonu 303, zawdzięczają to jedynie napisanej w 1942 roku powieści Arkadego Fiedlera Dywizjon 303, która jest w polskich szkołach lekturą obowiązkową. Ludzie ci, obecne dorosłe pokolenie wolnej Polski, a co jeszcze bardziej niepokojące, także i młodzież, nie mają pojęcia o jakimkolwiek większym udziale i osiągnięciach Polaków podczas wojny. Być może mówi im coś sformułowanie „bitwa o Anglię”, lecz ze względu na nazwę zawierającą odniesienie geograficzne kojarzy się ono ze wszelkimi operacjami prowadzonymi przez Polskie Siły Powietrzne z baz w Wielkiej Brytanii w latach 1940–1945, nie zaś z tym jednym konkretnym rozdziałem wojny, który miał tak brzemienny wpływ na historię. Skrajnym optymizmem byłoby oczekiwać od brytyjskiej opinii publicznej znajomości zaangażowania Polaków w programy odszyfrowywania Enigma i Ultra czy dzielności żołnierzy polskiego II Korpusu, którzy we Włoszech w 1944 roku przypuścili rozstrzygający szturm na Monte Cassino. Kto wie, że wykrywacz min opracowali dwaj polscy oficerowie lub że polska Armia Krajowa zdobyła rakietę dalekiego zasięgu V2 i przewiozła jej elementy do Wielkiej Brytanii? Jaki jest stan naszej wiedzy na temat działań polskiej Samodzielnej Brygady Strzelców Karpackich podczas obrony Tobruku w 1941 roku lub 1 (polskiej) Samodzielnej Brygady Spadochronowej, która ocaliła brytyjskich spadochroniarzy generała Roberta Urquharta, otoczonych w Oosterbeek podczas tragicznej operacji „Market Garden” we wrześniu 1944 roku? Meskens / Wikimedia Commons Kiedy w 1993 roku w Capel-le-Ferne w pobliżu Folkestone odsłonięto pomnik bitwy o Anglię, zabrakło na nim emblematów polskich dywizjonów 302 i 303. Dopiero w późniejszym czasie dodano polskie dywizjony Czy zdajemy sobie sprawę, że istniał ktoś taki jak Roman Czerniawski? Ten polski lotnik jako podwójny agent, „Brutus” i „Armand”, odegrał kluczową rolę we wprowadzeniu Niemców w błąd co do miejsca lądowania aliantów we Francji w 1944 roku. Ile powiedziano o polskich dywizjonach, które odniosły najwięcej zwycięstw podczas katastrofalnego rajdu na Dieppe w 1942 roku? Po konferencjach w Teheranie, Jałcie i w końcu w Poczdamie, gdzie przypieczętowano los najwierniejszego sojusznika Wielkiej Brytanii, niesławne usunięcie Polski z mapy powojennego świata bardzo utrudniło ludziom dochowanie wierności prawdzie; dlatego też wszystkie wymienione powyżej dokonania zostały nieomal z kretesem pogrzebane w niepamięci. Prawdą jest, że latem 1940 roku, w obliczu ciężkich strat, Fighter Command, dowództwo jednostek myśliwskich, oraz stojący na jego czele generał Hugh Dowding zmagali się z problemem znalezienia wykwalifikowanego personelu latającego zdolnego stawić czoło obezwładniającej potędze niemieckiej Luftwaffe. Polscy piloci w akcji Kiedy wykorzystano już wszelkie zasoby, a nawet obsadzono samoloty myśliwskie pilotami bombowców, RAF rozpaczliwie potrzebował doświadczonych i zaprawionych w bojach lotników. I z Polski przybyli tacy właśnie ludzie, mający na swoim koncie dwie kampanie: pierwszą w ojczyźnie, w 1939 roku; drugą we Francji w 1940 roku. Doświadczywszy straszliwych tragedii na ojczystym niebie, polscy piloci pragnęli znów stanąć do walki. Wbrew niektórym źródłom, błędnie głoszącym, że wojna w Polsce została przegrana w ciągu kilku dni lub nawet godzin od niemieckiej napaści, Polacy walczyli o swój kraj wystarczająco długo i zaciekle, aby w pełni zapoznać się ze stosowaną przez przeciwnika taktyką. Niemcy dobrze poznali umiejętności i determinację polskich pilotów, ponosząc stosunkowo poważne straty. Polacy ci stanowili cenny i doskonale wyszkolony personel wojskowy. Nabyli doświadczenie w zakresie zaawansowanej taktyki walki w Polsce, w tym słynnej i praktycznej formacji czterech palców, często błędnie przypisywanej jedynie Niemcom. Większość z nich miała również okazję pilotować nowoczesne myśliwce podczas służby we Francji przed jej kapitulacją. Jedynymi przeszkodami trapiącymi Polaków były bariera językowa oraz specyfika obsługi brytyjskich maszyn. Ogólnie rzecz biorąc, układ kokpitu był całkowicie odmienny od tego, do którego przywykli w Polsce, a następnie we Francji. Nie byli również zaznajomieni z imperialnymi jednostkami miary; nie znali galonów, cali, stóp, jardów i mil, bardzo często musieli więc uczyć się rozpoznawać różnice na własnych błędach, niekiedy wręcz za cenę twardego lądowania. publiczna Winston Churchill przeglądający polskie oddziały w Anglii. Podczas wojny pod brytyjskim dowództwem służyło aż 17 tysięcy mężczyzn i kobiet z Polskich Sił Powietrznych Nienawidzili ponadto brytyjskiej taktyki latania w szyku klucza (vic), który uważali za zbyt ryzykowny. Opisać codzienność polskich dywizjonów podczas bitwy o Anglię na podstawie oczywistych źródeł jest łatwo, nawet jeśli nie będzie to opis zadowalający. O wiele trudniej jednak o większą dokładność. Stosunkowo prosto da się na przykład prześledzić historię Dywizjonu 303, choćby ze względu na jego sławę, rosnącą popularność i niemal kultowy status, jakim cieszy się w polskiej, a nawet brytyjskiej kulturze oraz literaturze. Poza dziennikiem operacyjnym, Operations Record Book, comiesięcznymi sprawozdaniami z działań czy meldunkami posiadamy doskonale znany dziennik zapoczątkowany przez osobiste zapiski Mirosława Fericia, które później płynnie przekształciły się w oficjalny dokument. Bez wątpienia ważną rolę odegrały również niezliczone spisane wspomnienia, książki historyczne, a często i nieznane szerzej opowieści, przekazywane przez ojców i dziadków następnym pokoleniom. Także dokumentacja fotograficzna działań Dywizjonu 303 podczas bitwy o Anglię jest dzięki jego szybko zdobytej popularności znacznie bogatsza niż ta poświęcona drugiemu polskiemu dywizjonowi czy pojedynczym pilotom z owego okresu. W przypadku Dywizjonu 302 stan wiedzy dalece odbiega od ideału, ponieważ brakuje znacznej części danych operacyjnych. Zachowało się niewiele fotografii przedstawiających pilotów lub maszyny jednostki w tym szczególnym rozdziale wojny. Dzięki fragmentarycznym relacjom z udziału Dywizjonu 302 w bitwie o Anglię, opublikowanym przez jego pilotów, między innymi Juliana Kowalskiego, Wacława Króla czy Jana Malińskiego, wiemy dużo więcej nie tylko o ich obowiązkach jako zespołu, ale też o osobistych emocjach i sprzeczkach pomiędzy poszczególnymi osobami. Tego rodzaju materiały pozwalają autorom i badaczom dokładniej prześledzić historię obu jednostek. Polakom, którzy latali w dywizjonach brytyjskich, jeśli nie zestrzelili wroga lub sami nie zostali strąceni, urzędnicy RAF-u poświęcali mniej uwagi. Zmagali się z zapisem ich obcych nazwisk, bardzo często błędnie je notując w dzienniku operacyjnym dywizjonu. Możemy ustalić, jak często podrywali się z lotnisk lub uczestniczyli w patrolach albo potyczkach z wrogiem. Mniej natomiast wiemy o tym, gdzie przebywali na co dzień i z czym się borykali. Tych, którzy pozostawili po sobie świadectwa w postaci książek lub pojedynczych luźnych spostrzeżeń, z różnych względów było niewielu. Więcej o ich uczuciach, problemach z językiem i doświadczeniach bojowych na firmamencie Albionu dowiadujemy się od ich brytyjskich towarzyszy broni, którzy uprzejmie raczyli wspomnieć w swoich pamiętnikach tych dziwnych awanturników o słowiańskich nazwiskach. Historyków i badaczy brytyjskiego i polskiego lotnictwa oraz wiedzionych zwykłą ciekawością amatorów wciąż czeka wiele pracy. Bezpośrednim badaniom i poszukiwaniom oddają się tylko nieliczni specjaliści, czule zwani „maniakami”. Póki mogą liczyć na zachęty i wsparcie ze strony rządów, rozmaitych organizacji i pojedynczych osób, póty na końcu tunelu wciąż będzie majaczyć światełko. W mojej pracy, nie tylko nad tą książką, lecz również w ramach ogólnych badań, miałem szczęście otrzymać wsparcie wielu osób; dzięki Bogu nie było ich „niewielu”. Źródło: Artykuł stanowi fragment książki Piotra Sikory Tych niewielu. Polscy lotnicy w Bitwie o Anglię, która właśnie ukazała się na rynku nakładem Wydawnictwa Rebis Zobacz również Wielki Cyrk Pierre Clostermann mógł umrzeć na wiele sposobów. To jednak jego przeciwnicy po walkach powietrznych rozbijali się o ziemię w płonących maszynach lub tonęli w zimnych falach... 24 czerwca 2022 | Autorzy: Redakcja

UWAGA! Polskie tłumaczenie filmu należy włączyć w oknie YouTube korzystając z opcji "NAPISY" obok ikony trybiku w prawym, dolnym rogu ekranu. Z powodu zaszł

Tam gdzie da się żyć: „Wreszcie pokazano prawdę o tym, dlaczego wyjechaliśmy”, „chcemy tylko godnego życia” - czytamy w komentarzach, które pojawiły się pod każdą wzmianką o wyemitowanym niedawno w polskiej telewizji filmie dokumentalnym. Tam gdzie da się żyć opowiada o Polakach, którzy wybrali życie na Wyspach – w Irlandii i Wielkiej Brytanii. Został wyprodukowany przez „Gazetę Polską”.Zobacz też: Strajk imigrantów 20 sierpnia. Najnowsze informacje tylko w "Polish Express"„To świetny dokument pokazujący prawdziwe realia emigracji. Zapewne nie ukaże się nigdy w mediach głównego nurtu. Zbyt mocno podważa mit zielonej wyspy jaką podobno jest Polska. Każdy z nas ma dziesiątki znajomych za granicami kraju i dokładnie wie jak jest. Ten dokument świetnie to ukazuje” - z takim podpisem film jest rozpowszechniany w Wy o nim sądzicie? Obejrzyjcie i zabierzcie głos. Czekamy na Wasze komentarze!Chcesz się z nami podzielić czymś, co dzieje się blisko Ciebie? Wyślij nam zdjęcie, film lub informację na: [email protected]

W 2008 roku w moim życiu nastąpił przełom , w kraju anarchia :Tusk , Kaczyński i cały ten cyrk ..zamiast polityki show ..rozmowy o krzyżu i o krzyżach .nasza historia już miała do czynienia z Krzyżakami lecz to było dawno a Krzyżacy byli prawdziwi , teraz to mamy własnych wyhodowanych i pielęgnowanych przez Mistrza Zakonu .(Ojca Rydzyka) , osobiście nie mam Nic do Mistrza
Na Ukrainie zorganizowano potężną akcję gloryfikującą Stepana Banderę, ukraińskiego bandytę odpowiedzialnego za przeprowadzenie ludobójstwa na Polakach na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej w czasach II wojny światowej. Ukraińskie media rozpisują się o „patriotycznym flash mobie”, chwalą inicjatorów i nominują siebie wzajemnie do odśpiewywania pieśni na cześć zbrodniarza. ZOBACZ: J. Międlar: Czy banderyzacja to wewnętrzna sprawa Ukrainy? [WIDEO] – Uczniowie, studenci, sportowcy i gwiazdy śpiewają o Banderze – czytamy na stronie ukraińskiej telewizji „5 Kanał”. Ogólnoukraińska akcja Śpiewanie piosenki gloryfikującej Stepana Banderę zainicjowała młodzież lwowskiego liceum poprzez publikację nagrania na Tik Toku. Prędko w akcję zaangażowali się celebryci, młodzież, sportowcy. Piłkarze klubu piłkarskiego Karpaty Halicz opublikowali nagranie (za: na którym śpiewają pieśń gloryfikującą ludobójcę! Akcja polega na odśpiewaniu piosenki na cześć Bandery, opublikowanie nagrania w sieci i wytypowanie kolejnych osób do publicznego pochwalenia ludobójcy. Przykładowo, piłkarze z Halicza nominowali inne lokalne kluby piłkarskie. A tutaj ukraińscy piłkarze z klubu Karpaty tak na Ukrainie wzajemnie się nominują do publicznej gloryfikacji ludobójcy Stepana Bandery.@MSZ_RP czy będzie jakaś reakcja na postępującą gloryfikację ludobójców Polaków za naszą wschodnią granicą? — Jacek Międlar (@jacekmiedlar) October 21, 2021 Nie tylko dzieciaki i piłkarze. Także Ukraińscy politycy wzięli udział w akcji publicznego wychwalania ludobójcy Bandery – którego przydupasy polskie dzieci nabijali na widły, a kobietom rozpruwali brzuchy – czynią bohaterów! Tak, to challenge na Ukrainie. Na pożniższym nagraniu politycy Європейська Солідарність. Nie tylko dzieciaki i piłkarze. Ukraińscy politycy publicznie wychwalają ludobójcę Banderę, a z jego przydupasów – którzy polskie dzieci nabijali na widły, a kobietom rozpruwali brzuchy – czynią bohaterów!Taki challenge na nagraniu politycy Європейська Солідарність — Jacek Międlar (@jacekmiedlar) October 21, 2021 Tekst piosenki Piosenka „Батько наш – Бандера” (za: to po prostu laudacja rozpoczynająca się słowami: „Nasz ojciec to Bandera! Będziemy walczyć za Ukrainę”. Ukraińcy nazywają ją „pieśnią powstańczą”. Te słowa wielokrotnie pojawiają się w piosence. Ukraińscy ludobójcy są w niej przedstawieni jako waleczni buntownicy, którzy stawili czoła Moskalom. Pieśń kończy się słowami: „Chwała Ukrainie! Chwała wszystkim bohaterom!”. Postępująca gloryfikacja ludobójców Zaledwie dwa tygodnie temu informowałem Państwa, że lwowska rada obwodowa podjęła decyzję o ogłoszeniu 2022 rokiem Ukraińskiej Powstańczej Armii (UPA) w tym regionie. Samorządowcy na tym nie poprzestali! Chcą by rok ludobójców Polaków ogłoszono w całym kraju. W tej sprawie już zwrócili się do Parlamentu. Dla przypomnienia: na terenie obwodu lwowskiego rok 2019 został ogłoszony rokiem Bandery, a rok później 11 lipca 2020 roku, w 77. rocznicę Krwawej Niedzieli, podczas której Ukraińcy zaatakowali około 100 polskich wsi na Wołyniu i bestialsko mordowali Polaków zgromadzonych w kościołach, ambasada Ukrainy opublikowała oświadczenie, w którym obarczyła Polskę odpowiedzialnością za to ludobójstwo. Jako przyczynę Rzezi Wołyńskiej wskazano „nieprzemyślaną politykę narodowościową władz II Rzeczypospolitej”, która miała stwarzać „sprzyjające warunki dla wzrostu poczucia nienawiści”. W roku 2021, na kołnierzykach koszulek ukraińskich piłkarzy, którzy brali udział w Mundialu, zamieszczono banderowskie pozdrowienie „Sława Ukrajini. Herojam Sława”. Na koszulce znajduje się mapa Ukrainy, zawierająca Krym zaanektowany przez Rosję. Przykłady na banderyzację postępującą w zatrważającym tempie możemy mnożyć i mnożyć… Znajdziecie je na naszym portalu Dokonania banderowców Tak zbrodnie UPA wspomina ppłk. Stanisław Jastrzębski, który jako 14-letni chłopiec, w tamtym czasie został powołany do Armii Krajowej. – Osobiście, własnymi rękami, zdejmowałem z płotów niemowlaka, który był nasadzony na parkan płotu. (…) Większość kobiet młodszych przed śmiercią były gwałcone i ja osobiście z tym się spotkałem, gwałcił, a później, mało że zastrzelił… Zasypywali solą w miejscach intymnych, a później rozstrzeliwali. (…) Najczęściej to męczyli przed rozstrzelaniem, to byłą tragedia. I najczęściej korzystali z własnych narzędzi, siekiery i topora, a tylko do uciekających strzelali. Tylko zbrodniarze tak mogli postąpić. Tego nie było nawet w starożytności. Spotykało się bardzo często wiele osób, mężczyzn czy kobiet z obciętymi głowami, obcięte nieraz nogi. Ukraińcy mieli w zwyczaju przed zamordowaniem jeszcze gnębić Polaków – ppłk Stanisław Jastrzębski, który cudem uniknął śmierci. Półtoragodzinny wywiad z żołnierzem AK, ppłk. Jastrzębskim, który walczył z ukraińskimi ludobójcami, chował rozczłonkowane polskie ciała, a z płotów ściągał polskie dzieci nabite na pale, już dostępny w aplikacji wPrawoTV na Androida i iOS. Książka i DVD z relacjami za kilka m-cy — Jacek Międlar (@jacekmiedlar) April 19, 2021 Nie inaczej wspomina te zbrodnie Aniela Nowak z Zamojszczyzny. – Obudziłam się z samego rana, bo zmarzłam. Mamę zastrzelili strzałami w głowę. Siostra jeszcze była żywa. Gdy się obudziłam do nieżyjącej mamy mówiłam: „mamo, nakryj mnie”. Siostra jeszcze zaczęła płakać, ale Ukraińcy jeszcze stali w sieniach, w korytarzu. Prosiłam, żeby nie płakała… Usłyszał to Ukrainiec, przeszedł i zabił moją siostrę. Kula otarła się o mój lewy bark. Do dziś mam na nim dwie blizny – wspomina Pani Aniela Nowak. – Gdy spostrzegłam martwe ciała już nie zasnęłam. To już było nad ranem. Ja spałam z mamą i siostrą. W nogach prawdopodobnie usiadł dziadek, bo zamordowany leżał potem w moim łóżku. Stryja ciało leżało na podłodze. Ja leżałam w łóżku wśród nieboszczyków. Mnie jako jedynej nie zamordowano, bo ja nie płakałam – opowiada. Montuję kolejny wywiad ze Świadkiem Rzezi Wołyńskiej, Anielą Nowak. Dziś mieszka 1 km od granicy z 🇺🇦.Ukraińcy wymordowali jej całą rodzinę. Ukryła się w łóżku, między ciałami zamordowanych… "Nie zabili mnie, bo nie płakałam"Projekt realizuję dzięki Waszemu wsparciu. Dziękuję — Jacek Międlar (@jacekmiedlar) August 2, 2021 Ukraińscy sąsiedzi Stanisław Jastrzębski i Aniela Nowak są jednymi z kilkudziesięciu Świadków ukraińskiego ludobójstwa na Polakach, z którym już przeprowadziłem wywiad (TUTAJ). Wszyscy świadkowie wskazują jasno na bestialstwo Ukraińców – nie tylko tych, którzy bezpośrednio partycypowali w UPA, ale także ukraińskich sąsiadów, bez których pomocy, zbrodniarze z taką łatwością nie wymordowaliby polskich cywilów. Niestety, taki obraz przebija się w niemal każdym wywiadzie ze Świadkami, które przeprowadziłem. Odpowiedź! Banderyzacja to nie jest jedynie problem na Ukrainie, ale także w Polsce, w której osiedla się kilka milionów Ukraińców! Niestety, MSZ lekceważy ten problem. Naszą odpowiedzią niech będą publikowane świadectwa Świadków ukraińskiego ludobójstwa na Polakach oraz marsz 11 listopada 2021 we Wrocławiu, który przejdzie przez miasto pod hasłem „Polska antybanderowska”. Więcej tutaj: Marsz Polaków we Wrocławiu przejdzie pod hasłem „Polska antybanderowska”!

Polish Express - Londyn, Anglia, Wielka Brytania, UK wiadomości: życie, praca, pogoda, brexit, universal credit, studia.

Polityka i społeczność rozmowy na tematy polityczne, wymiana zdań, dyskusje Zobacz wyniki ankiety: Jak oceniasz teledysk Holendrów? Jest śmieszny, nie ma się o co obruszać 2 To nie jest zabawne, ale nie oburza mnie 0 0% Klip jest żenujący - świadczy najwyżej o autorach 0 0% To skandal! Jestem oburzony! 0 0% Głosujących: 2. Nie możesz głosować w tej sondzie 22-01-08, 22:32 #1 IQ = 7 (: mUzg Rozdane podziękowania: 107 Piosenka o Polakach hitem w Holandii Piosenka o "śmiesznych" Polakach podbija Holandię POLSKI ROBOTNIK PIJE Z GWINTA I SIKA, GDZIE POPADNIE? Tak nas widzą Holendrzy Karnawałowe listy przebojów w Holandii podbija właśnie piosenka wyśmiewająca Polaków, a właściwie polskich robotników. Polscy internauci się podzielili: - Śmieszne - cieszą się jedni, ale niektórzy nie zostawiają na Holendrach suchej nitki: - Gandzia i halucynogenne grzyby rzuciły im się na mózgi - piszą na forach. Skoczna piosenka opowiada o pracownikach z znad Wisły, którzy przyjeżdżają do Holandii w poszukiwaniu zajęcia, za „parę groszy i puszkę piwa”. Uzupełnia ją klip, a w nim członkowie zespołu Vlemmix & Roos przebrani za polskich robotników piją wódkę z gwinta i hektolitry piwa, jeżdżą zdezelowanym busem, sikają gdzie popadnie i nie są w stanie poradzić sobie z najprostszym zadaniem. Piosenka i teledysk utwierdzają stereotyp Polaka – jako słabo wykwalifikowanego robotnika, któremu wszystko jedno gdzie pracuje „na polu czy na budowie” a najważniejsze, żeby się napić. Autorzy piosenki nie żałują jednak i „ciepłych słów” pod adresem Polaków i z lekkim przekąsem śpiewają: „...są moimi idolami. zawsze im macham...”. Zdaniem internautów : Opinie polskich internautów są podzielone - części piosenka się podoba i świadczy, według nich, o poczuciu humoru Holendrów. "Bardzo śmieszna piosenka i proszę mi pokazać jak krowie na rowie to wyśmiewanie się z naszych wad" - pisze polen. Część idzie dalej i uważa nawet, że piosenka trafnie opisuje Polaków – „Tak się prezentują Polacy w Holandii. Buraki, wieśniaki. Poznam Polaka na ulicy w Holandii, czy Irlandii od razu. Mówię serio” – pisze Kubus Puchatek. Jednak Wielu internautów uważa utwór za skandal i w niewybrednych słowach atakuje Holandię jako kraj „pedałów i narkomanów" i inni ubolewają nad artystycznym poziomem utworu. - "Jeżeli to jest holenderski hit karnawału to ja bardzo współczuję wszystkim Holendrom gustu - w czasach disco-polo tandeta muzyczna była na lepszym poziomie" - kwituje Wov. To jeden z deliktaniejszych wpisów. Przeważają raczej wulgarne wyzwiska. TEKST : Refren: Busik, busik Busik pełny Polaków Busik, busik Go! Go! Go! Rano, po południu, późnym wieczorem Przejeżdża po naszej ulicy busik pełny Polaków Popatrz jak jadą, skąd przybywają Jak siedzą schowani Na zewnątrz i w budynku patrzą niepewnie Przyjeżdżają razem Po parę groszy i puszkę piwa Przyjeżdzają pomagać, po to tutaj są Tak, widzisz ich wszędzie, nie ma już problemu granic Są moimi idolami Gdziekolwiek stoję lub idę mogę do nich pomachać Taki busik pełny Polaków Znowu wynajęli jeden z okolicznych domów Wszystkim bardzo miło A wieczorem praca skończona I polkę grają piekielnie glośno mariksha otrzymał podziękowania za ten przydatny post od: 23-01-08, 08:56 #2 ..:: Member ::.. Odp: Piosenka o Polakach hitem w Holandii no cóż to tylko determinacja, bo mają kogoś - nie bez przyczyny - na kim mogą się odreagować. z kolei u nas to oni są pośmiewiskiem: mają potoczny przydomek serowe głowy, Holender zawsze jest kojarzony z przyczepą campingową za samochodem oraz rozpowszechniany jest pogląd, że ten, kto nie zdał egzaminu na prawo jazdy otzymuje żółte tablice rejestracyjne. ;) jeżeli nie są w stanie podjąć czy wykonać pewnych prac, to muszą zatrudnić innych, a przgadywać i wyśmiewać potrafi każdy, nawet głowa z sera. ciekaw jestem, co będzie jak zareauguja bałkańczyków i ruskich. wtedy żarty się sokńczą. 23-01-08, 14:35 #3 XXX Guardian Rozdane podziękowania: 25 Odp: Piosenka o Polakach hitem w Holandii Z jednej strony to śmieszne, teledysk wykonany w zabawny sposób (sama muzyka zabija śmiechem, już polskie disco-polo jest na wyzszym poziomie:)) choć sam fakt przedstawiania Polaków w taki sposób jest troche przykry, ale dobrze że chłopaki na filmiku raczą się akurat Żywcem i Panem Tadeuszem ( w żeczywistości jest napewno inaczej :)) 17-12-08, 14:46 #4 vegeta82 Gość Odp: Piosenka o Polakach hitem w Holandii Głupawy teledysk , którym zachwycają się głupawi Holendrzy. 17-12-08, 14:59 #5 ..:: sDcv Member ::.. Odp: Piosenka o Polakach hitem w Holandii Obejrzyjcie tylko jeden odcinek "Londyńczyków " to przekonacie się jak sami się ośmieszamy w tym serialu . ( Że też takie głupoty kręcą.) Więc nie dziwmy się Holendrom bo trochę prawdy w tym filmiku jest na pewno i również nie dotyczy on wszystkich Polaków za granicą. 17-12-08, 16:54 #6 ..:: sDcv Member ::.. Rozdane podziękowania: 17 Odp: Piosenka o Polakach hitem w Holandii Zamieszczone przez MARK_68 Obejrzyjcie tylko jeden odcinek "Londyńczyków " Nie zmusisz mnie :) Za żadne skarby tego chłamu nie obejrzę Osobiście raczej bym się skłaniał do tej odpowiedzi : Zamieszczone przez mariksha Jednak Wielu internautów uważa utwór za skandal i w niewybrednych słowach atakuje Holandię jako kraj „pedałów i narkomanów" i inni ubolewają nad artystycznym poziomem utworu. - "Jeżeli to jest holenderski hit karnawału to ja bardzo współczuję wszystkim Holendrom gustu - w czasach disco-polo tandeta muzyczna była na lepszym poziomie" - kwituje Wov. To jeden z deliktaniejszych wpisów. Przeważają raczej wulgarne wyzwiska. 17-12-08, 19:19 #7 ..:: sDcv Member ::.. Odp: Piosenka o Polakach hitem w Holandii W Holandii jest większa swoboda moralna i polityczna więc i humor mają do filmu to obejrzałem tylko jeden dla ciekawości co za badziewie. 29-12-08, 21:06 #8 ..:: Junior Member ::.. Odp: Piosenka o Polakach hitem w Holandii świetny naród, nie ma się o co obrażać. Wyśpiewali całą prawdę - większość polaków za granicą tak się zachowuje. Najtańsze sklepy, najtańszy alkohol, buty cwaniaki do dresików lekko przetartych na tyłku. 29-12-08, 23:14 #9 ..:: Member ::.. Odp: Piosenka o Polakach hitem w Holandii To tak samo jak my śmiejemy się z tego, że w Holandii panuje wolność gatunku (ghomoseksualiści mogą się żenić...). Nie ma o co się obrażać, oni śmieją się z nas, my śmiejemy się z nich. 01-01-09, 13:52 #10 ..:: Trial Member ::.. Odp: Piosenka o Polakach hitem w Holandii Każda nacja ma swoich "polaków". My śmiejemy się z Ruskich i Czechów, Grecy z Cypryjczyków i Turków itd. Nie ma co przywiązywać do tego wagi, wszystko to wynika ze stereotypów i uprzedzeń. Trzeba szczerze powiedzieć, że część naszych rodaków, bardzo się przyczyniła do powstania takiego, a nie innego obrazu Polaka. Witaj na - Najlepszym forum komputerowym! Zarejestruj się, a gdy tylko aktywujesz swoje konto, będziesz miał(a) pełny dostęp do zawartości forum! Nowe znajomości i ciekawe dyskusje, są na wyciągnięcie ręki !
Fanpage: https://www.facebook.com/BadzNaBiezacoOfficial/Zgodnie z wynikami ankiety, w której blisko połowa z Was zdecydowała o temacie USA, w tym odcinku Pol
Jednak w świecie, który się skończył, nic nie jest prawdziwe. „Pokora” to porywająca powieść o miłości, wojnie i rewolucji. Epicka historia o Berlinie i Śląsku, o Niemcach i Polakach, o podziałach społecznych i etnicznych. O pożądaniu, władzy, uległości i cenie, jaką płaci się w walce o godność. LigG. 367 361 0 232 428 387 31 434 442

piosenka o polakach w anglii